Paryżanki są bardziej naturalne w swoim stylu. I rzuca mi się w oczy szczególnie po powrocie z Warszawy. W stolicy widać, że dziewczyny bardzo się starają, żeby wyglądać ładnie. Zrobione rzęsy i brwi, ufarbowane włosy, zadbane paznokcie. Codzienny styl paryżanek to ta legendarna “naturalność”. A z czego ona tak naprawdę wynika?
CODZIENNY STYL PARYŻANEK TO EFEKT BRAKU CZASU
Dla turystów życie w Paryżu to festiwal przechadzek, leniwych popołudni w kawiarniach i zachwytów nad zabytkami. Dla typowego paryżanina codzienne życie to tłoczenie się w metrze, walki z korkami i płacenie 20 euro za 3 produkty do zjedzenia. Nie tak cudownie, prawda?
Typowa paryżanka nie ma na nic czasu.
Niby we Francji pracuje się najczęściej te legendarne 35 godzin. Ale – zapewniam Was – moi znajomi wcale nie wychodzą z pracy o 17! Projekty same się nie skończą, trzeba jeszcze ogarnąć dzieci i znaleźć czas dla siebie. Moje znajome paryżanki nie mają czasu spędzać dwóch godzin na paznokciach, brwiach i innych zabiegach. A może inaczej – po prostu nie chcą tak spędzać czasu. Dlaczego? Ponieważ……
CODZIENNY STY PARYŻANEK TO RACJONALNE PODEJŚCIE DO PIENIĘDZY
Pisałam Wam już, że w Paryżu zabieg manicure kosztuje o wiele więcej niż w Warszawie. To samo dotyczy zabiegów typu przedłużanie rzęs, permanentny makijaż itp. Wprawdzie pensja przeciętnej paryżanki wynosi więcej niż pensja przeciętnej Polki. Ale na pewno nie będzie ona przeznaczała połowy swojego budżetu na zabiegi kosmetyczne!
Francuzi dużo wychodzą do restauracji i wydają na życie towarzyskie. Uwielbiają wyjeżdżać na wakacje, idealnie jest oczywiście w zimie spędzić tydzień na nartach, a latem pod palmą.
Zauważyłam, że moje koleżanki z Paryża i Francji wolą przeznaczyć pieniądze na podróże niż na zabiegi kosmetyczne. Szczególnie że nikt nie będzie od nich “wymagał” zrobienia się.
Nie ma takiego owczego pędu na rzęsy i hialuronowe usta jak w Polsce. Nie zrozumcie mnie źle – nie krytykuję Polek, za chęć wyglądania jak najlepiej. Pamiętam, że jak mieszkałam w Warszawie, to prawie wszystkie dziewczyny biegały na żelowe paznokcie. Ja też. Lubiłam mieć idealny manicure. Wkręciłam w to nawet moją Mamę. A po pewnym czasie miałam dosyć wydawania co miesiąc 200 PLN. Chciałam wyjechać za granicę i odłożyć kasę. No i padło właśnie na budżet paznokci żelowych 🙂 Po roku miałam na koncie 2400 PLN i zapewniam Was, kupienie biletu do Meksyku dało mi ogromną radość.
CODZIENNY STYL PARYŻANEK WYNIKA Z ICH POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI
Czy wiecie, że jak miałam 16, lat to nie potrafiłam wyjść z domu bez makijażu?
Gdzieś pomiędzy czytaniem Bravo i Elle nauczyłam się, że nie ma nic gorszego niż twarz bez makijażu.
Używałam tyle fluidu, że moja Mama miała ochotę udusić mnie za brudzenie ręczników w łazience. Malowałam się na basen, plażę, do szkoły. Ewidentnie coś poszło nie tak.
Paryżanki widuje się na ulicy bez makijażu. I jakoś nie wydaje mi się, że ich poczucie własnej wartości jest niskie. W ogóle Francuzki są zasadniczo bardziej pewne swoich praw, przywilejów i równości. One ubierają się dla siebie, nie dla innych. Jeżeli się malują, to dla siebie, a nie, żeby ktoś w sklepie krzywo na nie patrzył.
CODZIENNY STYL PARYŻANEK WYNIKA Z TEGO, ŻE W PARYŻU BARDZO TRUDNO BYĆ ELEGANCKĄ
Paryż to miasto, które wymusza na nas pewne zachowania. Zapomnij o parkingach i tanich taksówkach. Zapomnij o czystym metrze, do którego zjedziesz windą. Od kiedy mieszkam w stolicy Francji, przeciętnie robię 4 kilometry dziennie. W Warszawie najczęściej robiłam najwyżej kilometr – włączając w to spacery z psem i pójście do pracy. Przy 4 kilometrach zastanowię się dwa razy, zanim założę jakieś szpilki, zapewniam Was. A układanie włosów? Bez sensu. Przy wejściu do metra wieje tak silny wiatr, że moje włosy prostują się w sekundę….
Uwielbiam wracać do mojego “warszawskiego” uniformu. Uwielbial szpilki, romantyczne loki i wypracowany “look”. Ale w Paryżu nie chce mi się już robić wysiłku. Komu chcę imponować, obcym ludziom na ulicy?
CODZIENNY STYL PARYŻANEK. CZY NAPRAWDĘ STAWIAJĄ NA NATURALNOŚĆ?
Oczywiście, że…..nie. Oglądałam wiele vlogów dotyczących paryskiego szyku, czytałam książki na temat stylu. Wszędzie przebija się stwierdzenie, że ta naturalność jest wypracowana. Dobrane są dodatki, ubrania, styl przemyślany.
Najważniejsze co rzuca się w oczy to to, że Francuzki nie chcą wyglądać jak ktoś inny.
Jeżeli mają małe usta, to nie będą robiły się na karpia, żeby dorównać jakiejś celebrytce. Jeżeli mają drobny biust, to nie będą wzorować się na silikonowych Barbie. Podkreślą…nogi, włosy, szczupłe nadgarstki. Nie ma tutaj zmasowanego ataku klonów Kim Kardashian na ulicy. I chyba dobrze 🙂
STYLIZACJA:
Żakiet ZARA
Botki GUESS
Spodnie MANGO
Bluzka ZARA
Torebka LONGCHAMP
Rękawiczki WITTCHEN
Żyjemy w fajnych czasach, gdzie zwykła naturalność urosła do rangi sztuki… ciekawe:) Sama nie mam ani żeli ani silikonu ani sztucznych rzęs…i dobrze mi z tym:D
pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Moze to taki moment zachlysniecia sie roznymi trendami. A pozniej czeka nas cos innego 🙂
Doskonale rozumiem dlaczego u Paryżanek nie znajdziemy przegięcia w kolorowaniu twarzy , włosów czy paznokci … skąd brać czas na częste wizyty w salonach piękności ? Dla mnie wybór jest oczywisty wolę poćwiczyć , iść pobiegać z psem czy pobawić sie z dziećmi . Wolę zrobić delikatny manicure sama w domu niż być niewolnikiem zakładu kosmetycznego . W moim wypadku jakoś pieniądze maja mniejsze znaczenie, ważniejszy jest czas jaki tracę na wyprawy do salonów
Też wolę przeznaczać pieniądze na wycieczki niż zabiegi kosmetyczne, a do tego zabiegi kosmetyczne potwornie mnie nudzą, nawet do fryzjera nie znoszę chodzić i robię to tylko wtedy jak już absolutnie nie mam wyjścia, bo moje włosy są w totalnie fatalnym stanie 😉
Choć daleko mi do Warszawianek i ich wypracowanego stylu “wyglądajmy tak samo” 😉 to przyznam, że też lubiłam mieć zrobione rzęsy, paznokcie. Odkąd jestem na wychowawczym (czyt. na utrzymaniu męża) musiałam z pewnych przyjemności zrezygnować. Pozostawiłam tylko farbowanie włosów, bo wolę się w blondzie niż w czerni. I trochę zmierzam w stronę klasyki, bo chciałabym nieco odchudzić szafę 😉 Być bardziej naturalna, klasyczna jak Francuska, a Ty mi mój mit burzysz 😛
Jak zwykle przeczytałam z przyjemnością i coraz bardziej podejrzewam u siebie, że kiedyś, w jakimś innym wcieleniu byłam tą paryżanką no 🙂 Ich podejście i moje są bardzo zbliżone 🙂 pozdrawiam ciepło, choć za oknem nadal zimowo 😉
Bardzo ciekawie to opisałaś. Nie myślałam nigdy o tych prawdziwych powodach dlaczego Francuzki stawiają na naturalność, a tymczasem powody są takie prozaiczne;). Mi się zawsze wydawało, że one tak po prostu są wychowywane, uczą się tej naturalności od swoich matek. A tu okazuje się, że nie tylko;). Cóż, proza życia też robi swoje;). Myślę jednak, że ta naturalność i niewymuszony look mają duży urok i są zaletą:).
Mam coś z Paryżanki…również wolę przeznaczyć kasę na podróże niż na zabiegi medycyny estetycznej 😉
No kurczę masz rację😀Po powrocie z Pragi mam takie same spostrzeżenia co do Warszawianek. Ja widzę wszędzie rybie usta😀 ale też rozumiem, iż dziewczyny chcą ładnie wyglądać. Tylko właśnie. Na wszystkie te zabiegi trzeba mieć może nie etyle pieniądze ( e też są bardzo ważne), ale czas. Szkoda mi go by było poświęcać na częste wizyty w salonach piękności. Bywam tam, ale od czasu do czasu. Jak mam czas dla siebie, wolę posta na blog napisać;-) A paznokcie za to uwielbiam sobie malować sama bo mnie to bardzo relaksuje. Odpalam YT np. Ciebie i moje malowanie jest jeszcze bardziej przyjemne;-)
Podoba mi się to podejście Francuzek, że nie chcą spędzać czasu na rysowaniu sobie brwi i robieniu paznokci. Niestety w Polsce wyskubywanie swoich naturalnych brwi by narysować krechy o zupełnie innej linii, doklejanie rzęs i robienie paznokci to chyba must have. Moje koleżanki (po trzydziestce!) gdy planujemy babski wyjazd, potrafią prowadzić długie dyskusje na temat tego, jaka będzie pogoda i które ciuchy zabrać, bo – ich zdaniem – trzeba to zaplanować już wcześniej, bo przecież muszą zrobić sobie paznokcie hybrydowe pasujące do stylizacji które mają zamiar nosić. Według mnie wiele kobiet tylko oszpeca się takimi brwiami jak Breżniew, sztucznymi rzęsami, a te artystyczne paznokcie wcale nie dodają uroku lecz tandety.
Znam kobiety, które z powodów choroby zrobiły sobie brwi i rzęsy, ale subtelnie. I można zrozumieć ich motywy. Najgorsze jest, że w Polsce jest wysyp złej jakości brwi i rzęs, które zamiast ozdabiać szpecą kobiety. Na takie zabiegi moim zdanie szkoda pieniędzy!