Dbanie o linię dla każdej z nas może być czymś innym. Czasami chcemy zrzucić ten jeden zimowy kilogram, czasami wyrobić sobie sześciopak na brzuchu. A czasami mamy po prostu ochotę być w formie.
Niestety.
Od kilku miesięcy nie uprawiam regularnie sportu i nie mogę wyjść z tego sportowego dołka. Powodów jest kilka. Dlatego chciałam Wam opowiedzieć, jak dbam o linię pomimo tego, że nie mam karnetu na siłownię i nie spędzam na niej codziennie kilku godzin.
JAK DBAM O LINIĘ PRZY CHOROBIE – ADENOMIOZA- CHOROBA, KTÓRA WYSYSA Z NAS SIŁY
Jednym z powodów, dla których nie jestem w stanie zmusić się do regularnego uprawiania sportu, jest adenomioza. Po zdiagnozowaniu u mnie tej choroby wreszcie zrozumiałam, że nie jestem leniem. Nie jestem “osobą niezorganizowaną”. Po prostu nie mam siły – fizycznej siły – na ćwiczenia. Adenomioza to choroba, która między innymi osłabia nasz układ odpornościowy. Od października do maja byłam 2 razy na antybiotyku, przeszłam koszmarne zapalenie zatok i jakąś infekcję anginopodobną.
Kiedyś potrafiłam trzaskać skalpela i inne killery, ale teraz nie mam po prostu na to siły….. Na szczęście zrozumiałam, że nie muszę codziennie skakać i osypywać sąsiadom tynk z sufitu. Mam teraz inne metody na dobrą formę.
JAK DBAM O LINIĘ W PARYŻU: ZAMIENIŁAM SPORT NA RUCH
W Warszawie jestem typowym samochodowym leniuchem. Z podziemnego parkingu na inny parking, z domu do taksówki. To był mój styl życia. Dlatego, gdy prowadziłam taki tryb życia i umawiałam się na kolacje ze znajomymi, kilogramy radośnie odkładały się na moim brzuchu.
W PARYŻU JEST MI POD TYM WZGLĘDEM ŁATWIEJ. REGULARNIE I CODZIENNIE SIĘ RUSZAM. ALE NIE NA SIŁOWNI
Nie mam samochodu. Cokolwiek chcę kupić, muszę przynieść na moje 6 piętro. Oczywiście – nie mam do najbliższego sklepu kilometra, ale moim zdaniem wszystko się liczy. Dziennie pokonuję w Paryżu na piechotę około czterech kilometrów. To mój standardowy dzień. Czasami jest to więcej, a na dodatek “z obciążeniem”, bo dźwigam np. statyw albo jakieś naręcza ubrań i butów czy zakupy.
Kiedy wracam po całym takim dniu biegania po mieście, wspinania się po schodach w metrze, ostatnie o czym marzę, to zejście jeszcze raz po schodach i pójście, żeby męczyć się na jakimś stepperze. Rozumiem natomiast osoby, które spędzają cały dzień za biurkiem i wręcz przebierają nogami, żeby w końcu móc sobie iść pobiegać czy poskakać. Ja mam inny tryb życia i moją rozgrzewką są schody w paryskim metrze.
JAK DBAM O LINIĘ ? KOLACJĘ ODDAJĘ WROGOWI
To naprawdę jest proste. Wystarczy kilka imprez wieczornych, kilka fajitas night czy innych orgii gotowania i kilogramy radośnie wracają. Wystarczy natomiast, że kolację oddam wrogowi, i rano budzę się lżejsza (i radośniejsza).
Ciężkostrawne kolacje podlewane na dodatek alkoholem to dla mnie najprostsza droga do zwiększania wagi.
I na szczęście po kilku latach intensywnej walki, udało mi się przekabacić mojego narzeczonego na jasną stronę mocy i wymusić na nim wcześniejsze i lekkostrawne kolacje. I to działa.
OGRANICZYŁAM TŁUSZCZE W DIECIE
Ponieważ jedną z metod leczenia adenomiozy jest stosowanie specjalnej diety (doktor Barnard poleca dietę wegańską niskotłuszczową), powiedziałam adieu daniom topionym w tłuszczach. Tak, w oliwie, olejku kokosowym i wszystkich innych. Badania, które cytuje dr Barnard dowiodły, że choroby typu endometrioza i adenomiozą nie lubią diet niskotłuszczowych. Polecane jest odstawienie cukru, wszelkiej żywności przetworzonej i właśnie tłuszczy. W medycznych publikacjach lekarze po prostu ostrzegają ludzi, że nawet wegańskie jedzenie topione w “zdrowych tłuszczach niezwierzęcych” nie jest polecane.
DBAM O LINIĘ I GOTUJĘ INACZEJ
Kiedyś wrzucałam warzywa na patelnię posmarowaną tłuszczem (najczęściej oliwą). Czasami tego tłuszczu było więcej w mojej diecie.
A teraz…. Po prostu wrzucam warzywa na niewielką ilość wody i przez kilka minut gotuję. Głównie chodzi mi np. o czosnek i cebulę, bo to od nich najczęściej zaczynałam przygotowywanie dań typu ratatouille. Podobnie robię, gdy przygotowuję mój sos pomidorowy czy wszelkie inne sosy.
I co?
Nie czuć różnicy. Testowałam na moim narzeczonym i w ogóle się nie zorientował, że coś się w moim systemie gotowania zmieniło. Butelka z oliwą stoi spokojnie w kuchni, a ja jem smacznie, lżej, zdrowiej i na dodatek oszczędzam pieniądze.
KALENDARZ JEDZENIOWYCH GRZECHÓW
Po 30 roku życia okazuje się, że nie można inaczej spędzać wolnego czasu, niż ciągle jedząc i jedząc. Kolacje u znajomych, kolacje w restauracji, romantyczne wieczory…. Czasami mam wrażenie, że nie da się przed tym uciec!
Dlatego notuję sobie w kalendarzu każdy dzień, w którym jadłam więcej niż bym chciała. Każda celebrowana kolacja ląduje u mnie w kalendarzu z czerwonym kółkiem. Dzięki temu nie cierpię na tzw. jedzeniową demencję.
Bo wiecie sami, jakie to jest proste. Mamy ciągle wrażenie, że “ostatni posiłek jedliśmy rok temu i już w ogóle nie pamiętamy jak smakują nachosy”. A kalendarz pokazuje, że właśnie wczoraj zjedliśmy pół tarty cytrynowej z okazji urodzin kuzyna.
JAK DBAM O LINIĘ – MÓJ STYL ŻYCIA
Ten wpis oczywiście nie ma na celu promowania anoreksji i nie uważam wcale, że wszyscy musimy wyglądać jak patyczaki. Ale jestem za zdrowym trybem życia. Uważam, że powinniśmy się ruszać, korzystać z nóg i powinniśmy jeść zdrowo. Dlatego opowiedziałam Wam, jak sobie radzę z pokusami i jak walczę o zdrowie – pomimo że nie mam teraz fizycznej siły na regularne uprawianie sportu.
Wszelkie fit-trenerki zrobiły fantastyczną rzecz dla wielu Polaków, bo ruszyły nasz naród z kanapy. Ale nie wszyscy z nas mogą się zawsze z tej przysłowiowej kanapy ruszyć. Może warto spróbować moich sposobów, by mimo wszystko dbać o zdrowie i czuć się bien dans sa peau (dobrze w swojej skórze)?
P.S. Dołącz do społeczności Paris by Moni na Facebooku! Prościej będzie mi informować Cię o kolejnych wpisach i wydarzeniach na stronie:
[wpdevart_like_box profile_id=”parisbymoni” connections=”show” width=”300″ height=”550″ header=”small” cover_photo=”show” locale=”en_US”]
Teraz również mam przerwę w aktywności fizycznej, choć baaaardzo mi tego brakuje, szczególnie biegania. Jednak jakoś nie przybyło mi tu i tam, chyba dlatego że jestem ciągle w ruchu…i mieszkam na 4 piętrze bez windy… 😉
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Jednak brak windy robi dobrze, prawda? Pozdrawiam serdecznie!
Jej, nigdy nie słyszałam nawet o takiej chorobie, ale brak siły towarzyszy mi od zawsze, tyle że u mnie jest to związane raczej ze skrajnie niskim ciśnieniem…
Moja mama ma niskie cisnienie, ja tez jestem na nie bardzo wrazliwa. To bardzo uciazliwe, szczegolnie w Polsce, gdy ciagle zmieniaja sie fronty pogodowe…
A nie adenomioza?
Tak!