Dla Polaka spełnieniem marzeń jest “rzucenie wszystkiego i wyjechanie w Bieszczady”. Tymczasem paryski bobo i zamożni Brytyjczycy planują w wolnej chwili przeprowadzkę do francuskiej wioski i życie na prowincji. Dlaczego?
Co nas urzeka we francuskich miasteczkach?
Ogłuszający koncert cykad, zapach bagietki o poranku, leniwe godziny popołudniowe i zegar w merostwie, który wybija okrągłe godziny. To kwintesencja francuskiej wioski.
Francuskie miasteczka nie przeszły takiej traumy jak te w Polsce: przeorane wojnami, transformacją ustrojową i innymi przygodami.
W Assas, w którym mieszkają moi teściowe, zabudowa pozostała niezmieniona od czasów średniowiecza, kiedy hrabiowie de Melgueil sprawowali pieczę nad okolicznymi terenami. Kręte uliczki prowadzą nas raz pod górę, raz stromo w dół, a jaką byśmy nie podążyli, to i tak trafimy w końcu do piekarni. Przy wjeździe do miasteczka stoją na straży platany, a na wzniesieniu dominuje Château d’Assas, którego fundamenty powstały w XI wieku.
W idealnym francuskim miasteczku znajdziemy wszystko, co potrzebne do szczęścia: piekarnię, merostwo, przedszkole i szkołę podstawową, fryzjera i sklep oraz piwnicę z lokalnymi winami. Znajdziemy też kościół, który prawdopodobnie pamięta czasy palenia czarownic na stosach, a widok z kościelnej wieży będzie się rozpościerał na okoliczne winnice.
Takich miasteczek jest we Francji tysiące i każde przeżywa codziennie swoje skandale, dramaty i momenty szczęścia.
Czemu francuskie miasteczka są piękne?
Krajobraz francuskiej wioski nie jest zepsuty ogromnymi szyldami, nie straszą nas z każdej strony plakaty zachęcające do wzięcia kredytu 0%. Nie ma mowy o budowaniu domków w stylu zakopiańskim i malowania ścian na różowo, “bo tak jest weselej”. Dzięki temu francuskie miasteczka unikają chaosu i bałaganu, który niestety tak często widać w polskim krajobrazie.
Żałuję, że w Polsce nie są egzekwowane reguły dotyczące zagospodarowania przestrzeni, bo przecież naturalny krajobraz naszego kraju też jest piękny. Niestety piękno znajdujemy najczęściej tam, gdzie nie ma zabudowy i ludzie nie dowalili przy drodze jakichś domów z jaskrawozieloną dachówką albo innych “cudów natury”. Zamiast przystrajać miasteczka i wioski bilbordami wielkości wyrośniętego słonia, Francuzi wolą inwestować w artystyczne szyldy. Sami powiedzcie, co wygląda lepiej?
Bogate życie kulturalne na francuskiej prowincji
Nie mieszkałam nigdy na polskiej wsi, ale obserwując życie ludzi na francuskiej prowincji, jestem zaskoczona, jak bogata jest oferta kulturalna – nawet w kilkusetosobowych wioskach! W miasteczku Assas możecie wybierać pomiędzy festiwalem lokalnych chórów, Dniem Różowego Wina albo z kolei dołączyć do różnych organizacji, takich jak Towarzystwo Przyjaciół Muzyki, Towarzystwo Château d’Assas, Grupa Przyjaciół Pieszych Wędrówek i wielu innych. I to nie są tylko martwe grupy, ludzie faktycznie się spotykają, chodzą, zwiedzają i aktywnie spędzają razem czas.
Na dodatek zaletą francuskich miasteczek jest to, że z wielu z nich dojazd do miasta zajmie tyle, ile mi przejechanie z Ursynowa na Żoliborz (około 30 minut, jak wszystko dobrze pójdzie.) Jeżeli chcecie się wybrać do filharmonii, kina czy teatru, to mieszkanie we francuskiej wiosce Was tej przyjemności nie pozbawi.
Kilka dni temu wybraliśmy się do miejscowości Sète, gdzie trwał akurat festiwal muzyczny. Każdego dnia – w sali koncertowej z widokiem na Morze Śródziemne – odbywał się koncert innej grupy. My trafiliśmy na występy Gypsy Kings, w kolejnych dniach bawiono się przy muzyce kubańskiej, afrykańskiej albo przy francuskich piosenkach.
Francuska prowincja to idealne miejsce dla sportowców
Zatłoczona siłownia, drogi abonament, obowiązek pojawiania się o konkretnych godzinach – kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez siłowni, a teraz wolę jednak wysiłek fizyczny na świeżym powietrzu. W Oksytanii, ale też innych regionach Francji znajdziecie setki ludzi, którzy korzystają ze szlaków i biegają, trenują do wyścigów kolarskich albo jeżdżą konno, grają w tenisa i co weekend odbywają piesze wycieczki. Atmosfera panująca we francuskich miasteczkach wręcz zachęca do sportu na świeżym powietrzu.
W tym roku po raz pierwszy wybraliśmy się w końcu na kajaki i chociaż skończyło się to tragicznie dla mojego telefonu, to spędzenie kilku godzin w otoczeniu natury uważam za najlepszy sposób na relaks i odpoczynek.
Francuskie miasteczka kryją lokalne specjały i wielkich szefów kuchni
Nie trzeba koniecznie mieszkać w Paryżu czy innym dużym francuskim mieście, żeby cieszyć się przysmakami na najwyższym poziomie kulinarnym. Kilka lat temu podczas zwiedzania katarskiej twierdzy la Couvertroirade trafiłam do jednej z najlepszych restauracji w moim życiu. A takich perełek jest we francuskich wioskach niezliczona ilość! Jeżeli spędzacie we Francji wakacje, to polecam zawsze szukać opinii np. na tripadvisorze, bo Francuzi lubią chwalić dobrych szefów kuchni. Pamiętajcie tylko, żeby zawsze sprawdzać godziny otwarcia restauracji, bo we Francji często można zastać zamknięte drzwi (najczęściej w poniedziałki, niedziele i w godzinach popołudniowych podczas tzw. sjesty).
Krajobrazy jak z filmu
Tak jak w przypadku konkursów Miss Świata, Miss Universe i Miss Czegoś Tam, we Francji co roku ogłaszane są plebiscyty na najpiękniejsze francuskie miasteczka, ulubione wioski Francuzów czy konkurs na Ukwiecone Wioski i Miasteczka (Villes et Villages Fleuris). W 2017 roku miano ulubionej wioski Francuzów przypadło alzackiej Kaysersberg. Z kolei najpiękniejszą wioską wybrano w 2017 roku Montsoreau leżącą w Maine-et-Loire.
W Oksytanii, w której spędzam właśnie wakacje, jednymi z najpiękniejszych wiosek są Saint-Guilhem-le-Désert, Minevre, la Couvertoirade i Lagrasse. Większość francuskich miasteczek potrafi nas oczarować swoją atmosferą spokoju i nie dziwię się, że ludzie planują spędzać w nich nie tylko wakacje, ale i całe swoje życie.
Moim zdaniem nie trzeba bardzo szukać, żeby znaleźć malownicze krajobrazy – czy noszą jakieś zaszczytne miano, czy też nie.
Myślę, że jednym z sekretów francuskich miasteczek jest ich atmosfera. Życie jest tutaj uregulowane, a jego tryb wyznaczają pory roku i dni tygodnia. Zmęczeni tłumem, hałasem, korkami i innymi miejskimi przyjemnościami, coraz chętniej uciekamy w miejsca, gdzie ludzi jest mniej, czas płynie spokojniej, a wieczorem z okna sypialni widać mrugające gwiazdy.
Jeżeli lubicie artykuły o francuskich miasteczkach, to polecam Wakacje w Oksytanii – moim ulubionym francuskim regionie.
Marzy mi się podróż po Francji. Byłam tylko w Paryżu póki co, więc mam dużo do odkrycia 😉
Koniecznie Natalko 🙂 Moze nawet udaloby nam sie zorganizowac jakies spotkanie w oksytanskim klimacie 🙂
Pięknie opisane, cudne zdjęcia i osobiście jestem (jak zwykle chyba haha) oczarowana 🙂 Deser, wiadomo, ślinka cieknie ale właśnie ta architektura wpisana w krajobraz – bajeczna po prostu. Chciałoby się samemu doświadczyć, a z drugiej strony jak tak sobie czytam tego Twojego bloga to czuje się odrobinę we Francji 🙂 <3
Bardzo sie ciesze, ze przez zdjecia i tekst moge Ci przyblizyc ten Francje. Bardzo lubie Oksytanie, wszystkie zdjecia zrobilam wlasnie tam i naprawde to fajne miejsce na ziemi 🙂
Faktycznie, niezwykle tam urokliwie 🙂
Ja sie tutaj czuje jak ryba w wodzie. A raczej w winie 🙂
Świetnie podsumowałaś – prostota, historia i brak reklam, więc i krzykliwej codzienności. Można faktycznie się zrelaksować!
Mam nadzieje, ze w Polsce tez to jakos uregluluja, przeciez mamy takie piekne regiony!
Do tej pory zwiedziłam tylko 2 francuskie miasta, ale to się z pewnością zmieni! 🙂
Koniecznie! A tak z ciekawosci, jakie miejsca juz zwiedzalas?
Nicea i Cannes 🙂
Fajnie 🙂 To moje marzenie, Nicea wyglada tak elegancko na zdjeciach, mam ogromna ochote na wycieczke Nicea-Cannes-Monako.
Byłam w Monako i żałuje,że tak krótko – 1 dzień w drodze do Hiszpanii. Ale wspominam bardzo pozytywnie. Przepiękne miejsce i z pewnością tam wrócę 😀
Musze sie tam wybrac, dzieki za przypomnienie o tym miastach i inspiracje 🙂
Własnie wtedy kiedy ten tekst był publikowany, jeździliśmy po cudnych drogach Oksytanii, Prowansji i Lazurowego Wybrzeża 🙂 W tym roku jedziemy odkrywać kolejne cuda tych regionów, ale na pewno wrócimy do Cannes i do Monako 🙂 Nicea i Saint Tropez jakoś nas nie podbiły, za to odkryliśmy bajkowe https://www.facebook.com/ChateauBaux/, liczę na powrót do ogrodów papieskich w Avinionie, muszę w końcu znaleźć czas na Arles 😀 i tym razem na spokojne przejście uliczkami Nimmes. Po drodze oczywiście wdepnęliśmy do jeszcze kilku miast i miasteczek, wszystkie są prawdziwymi perełkami architektury! Kończąc polecam podróż samochodem niepłatnymi drogami:) Od samej Alzacji zaczyna się inny świat 😀
Nazwa Oksytania natychmiast mnie zawojowała, brzmi jak tajemnicza kraina z baśni. I szczerze mówiąc Twoje opisy i zdjęcia tak ją malują. Ach te cudowne miasteczka!
Moje zdjecia nawet tego piekna nie oddaja, nie mam niestety najlepszej reki do aparatu 🙂 Ale to miejsce faktycznie przypomina basniowa kraine, z rycerzami, ksiezniczkami i zamkami.
Ile tam kotów! Ale miejsca cudowne !
To moja wina, kocham zwierzaki i ciagle robie im zdjecia 🙂 Ale to prawda, koty czuja sie w tych miasteczkach bardzo bezpiecznie, no i jest duzo myszy do lapania…
Bardzo fajny tekst! 🙂 Miałam okazję mieszkać za granicą w małym miasteczku, właściwie wsi. Ale klimat był o 180 stopni inny. Miałam za to zorzę polarną, psie zaprzęgi, dziką przyrodę i prawdziwą zimę. 🙂
Dziekuje! Psi zaprzeg to moje marzenie, chcialam sprobowac w tym roku podczas wakacji zimowych i nie bylo wystarczajaco duzo sniegu na sanki… Bylam okropnie rozczarowana, od lat mam obsesje zwiazana z psami zaprzegowymi. Naprawde zazdroszcze takiej “prawdziwej” zimy i polarnych przygod!
Bardzo malownicze i klimatyczne <3
Świetny artykuł 🙂 Właśnie chciałam napisać Moniko, że zapomniałaś wspomnieć o KOTACH – ale widzę, że temat został już poruszony w komentarzach 🙂 Głaskanie kotów to moja ulubiona atrakcja we Francji – jest ich tyyyyyle ! 🙂