Skip to content

Francuzki nie tyją, a Polki tak? Jak być szczuplą, mieszkając we Francji?

francuzki nie tyja

Francuzki nie tyją – nawet małe dziecko o tym wie. Ale co mają powiedzieć turystki i imigrantki, które los rzucił do Francji? Dzisiaj bardzo poważny temat: jak nie utyć podczas pobytu we Francji. Zamknijcie lodówki i książki kucharskie i poznajcie wszystkie moje triki i sposoby na zachowanie figury.

FRANCUZKI NIE TYJĄ, A RESZTA ŚWIATA JEST ZAZDROSNA

Głód i amok dopada turystów już w momencie, w którym stawiają pierwsze kroki na francuskiej ziemi. Bagietka! Croissant! Sery! Nawet osoby o stoickim podejściu do życia potrafią wpaść w obłęd i rzucić się na pierwszego napotkanego na swojej drodze croissanta. I nic w tym dziwnego.

Francuska kuchnia jest jedną z najsmaczniejszych i najbardziej wyrafinowanych na świecie.

 

Ma też jedną ciekawą cechę. Masło i cukier z croissantów i makaroników przykleja się jedynie do bioder obcokrajowców. To taka francuska złośliwa rzeczywistość…

 

Francuzki nie tyją, ale co z turystkami?

 

Francuzki nie tyją, a Polki tak? Jak być szczuplą, mieszkając we Francji?

 

Naukowcy przez lata łamali sobie głowy, żeby zrozumieć, dlaczego Francuzi nie padają masowo na zawały serca w okolicach czterdziestki…..Ja, jako kobieta zadaję sobie pytanie – jak to możliwe, że wszystkie Francuzki nie mają jakiejś monstrualnej nadwagi?!

 

Wyobraźcie sobie, że przez tydzień jecie zgodnie z następującym schematem….

Dzień zaczyna się od maślanego croissanta popitego mocną kawą, po południu jemy obiad składający się obowiązkowo z przystawki, dania głównego i deseru. Później następuje długa przerwa i około 20 siadamy do kolacji. Oczywiście, o ile dobrze pójdzie. Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zasiąść do stołu z moimi francuskimi znajomymi około 22, a kolację skończyć o 24. Nie wiem jak Wy, ale moja głowa ma zakodowane, że jeżeli jem po 21, to oznacza, że następnego dnia będę cięższa o jakieś sto kilogramów 😉

 

Francuzki nie tyją, a Polki tak? Jak być szczuplą, mieszkając we Francji?

JAK UNIKAĆ PUŁAPEK JEDZENIOWYCH GDY MIESZKAMY WE FRANCJI? 

Po kilku latach pobytu we Francji nauczyłam się już, jak unikać pułapek związanych z późnymi kolacjami, deserami i długimi przerwami pomiędzy posiłkami, po których mam ochotę zjeść konia z kopytami ( chociaż tak naprawdę unikam mięsa, a konia nie zjadłabym, nawet gdyby mi płacili).

Podpowiadam więc, jak radzę sobie z czyhającymi wszędzie cholesterolowymi pułapkami, uwodzicielskimi deserami  i wykwintnymi kolacjami, które uwielbiają odkładać się na biodrach……

 

CO JEŚĆ, KIEDY PRZYJEŻDŻAMY DO FRANCJI NA WAKACJE?

 

Wszystko, na co masz tylko ochotę! Tygodniowy pobyt we Francji to okazja do kulinarnej orgii i próbowania wszystkiego, o czym marzyłaś.

ZJEDZ NAJLEPSZEGO CROISSANTA

ZJEDZ NAJLEPSZĄ BAGIETKĘ

KUP NAJSMACZNIEJSZE MAKARONIKI

Do zdrowego odżywiania wrócisz w domu. Wakacje to czas luzu i relaksu. Nie będziesz przecież chodzić do paryskich kawiarni i skrupulatnie liczyć kalorii. I pamiętaj, trzeba jeść szybko – póki Chodakowska i Lewandowskie nie patrzą na Ciebie karcąco z Instagrama!

CO JEŚĆ I JAK NIE UTYĆ, KIEDY MIESZKAMY WE FRANCJI?

 

Wizyta we Francji to mały pikuś. Wracasz po tygodniu do domu i swojej codziennej rutyny. Ale jak sobie radzić, kiedy mieszkasz we Francji? Jak poskromić apetyt i zdrowo się odżywiać? Jak chodzić po paryskiej ulicy, gdy zza rogu nęci nas zapach świeżej bagietki?

 

Opcja nr 1. Jedz, jak prawdziwa paryżanka. Metoda dla osób o bardzo silnym charakterze

 

Francuzki nie tyją, a Polki tak? Jak być szczuplą, mieszkając we Francji?

 

Słynna Mirelle, autorka bestselleru « Francuzki nie tyją » i wielu innych pozcji, opisała dokładnie sekrety szczupłych Francuzek, które jedzą, rozkoszują się wszystkim i jednocześnie zachowują linię. Uprzedzam – metoda Mirelle jest idealna dla osób, które mają silną wolę, ale poza tym jest dosyć prosta do stosowania.

Jesz wszystko, ale mało

Nawet jeżeli dania będą kaloryczne, ale zjesz 2 pieczone ziemniaki, małą tartę cytrynową jako deser, a na kolację 2 kostki czekolady i plasterek sera, to jest szansa, że nie utyjesz. Zapomnij o dokładkach albo o amerykańskich wymysłach typu ‘midnight snack’, wyjadaniu litrów lodów czy bitej śmietany w sprayu à la Tony Soprano. Nawet w domu Twoje porcje jedzenia mają być wielkości tych w restauracji.

Jedz 3 posiłki dziennie

Francuzi jedzą do bólu tradycyjnie, czyli śniadanie, obiad i kolację. Obiad może się składać z przystawki, dania głównego i deseru albo deski serów.  Podobnie wygląda kolacja, chociaż w tygodniu raczej z pominięciem serów i deseru. Zapomnij o II śniadaniu, podwieczorku (zauważyłam, że podwieczorek jedzą raczej tylko dzieci), brunchu i jedzeniu chipsów przed telewizorem. Jesz tylko 3 posiłki, przy stole i na spokojnie….

Kontroluj się od niedzieli do czwartku

Oczywiście można prowadzić życie towarzyskie przez cały tydzień, ale w Paryżu  spotkania ze znajomymi planujemy najczęściej na piątkowe i sobotnie wieczory.

Pamiętam, że będąc jeszcze w Polsce, zaprosiłam na sobotnią kolację znajomych. Podczas całego posiłku wszystkie dziewczyny zarzekały się, że są na diecie i nie chciały ani deseru, ani przekąsek przed daniem głównym, ani w ogóle nic. Gdybym wiedziała, to zaprosiłabym na koktajl i nie stała przy garach pół dnia!

Francuzka postąpiłaby inaczej. Nie zdarzyło mi się, aby we Francji ktokolwiek odmówił deseru, ale nie zapominajmy, że mówimy o porcji czekoladowego ciasta wielkości połowy damskiej dłoni.

Francuzi po prostu kontrolują się w tygodniu, a w weekend rozpieszczają swoje podniebienia. I od poniedziałku wracają do jedzenia restrykcyjnych porcji.

Nie pij kalorii

Czyli dozwolone są: kawa, herbata, woda i wino. Jeżeli chcesz się poczuć bardzo chic, to pij Perrier z plasterkiem cytryny. Ale zapomnij o sztucznych sokach, szejkach, coli i innych słodzonych paskudztwach. Wprawdzie w całej swojej francuskiej pogardzie dla amerykańskich wynalazków, Francuzi lubią colę, ale jeżeli już ją piją, to wybierają wersję light. Osobiście uważam, że jakikolwiek sztuczny napój jest mi zbędny do szczęścia.

Chodź, ile się da! 

Wakacje czy pobyt w Paryżu wiąże się raczej z chodzeniem niż wylegiwaniem, więc to przykazanie jest raczej łatwe do wypełnienia. Przeciętna paryżanka pokonuje około 2 kilometrów dziennie – tyle zajmuje dojście do metra, do pracy i z powrotem. Na dodatek nie raz i nie dwa w metrze trzeba wspinać się po schodach, co daje nam dodatkowego kopa. Jeżeli nie lubisz chodzić, możesz przesiąść się na Velib, czyli miejski rower. Jeszcze inną opcją może być kupno hulajnogi albo deskorolki, chociaż osobiście czułabym się dziwnie, ścigając się po ulicy z dziećmi 😉

Opcja numer dwa: jedz, jak prawdziwa patriotka

Pozwalaj sobie na orgię francuskiego jedzenia tylko wtedy, gdy odwiedzają Cię znajomi

Kiedy przyjeżdżają do mnie koleżanki czy rodzina, to uwielbiam zabierać towarzystwo w moje ulubione paryskie miejsca. Gorąca czekolada w Angelinie, lunch w restauracji JAJA, croissanty na śniadanie. Oczywiście nie zdarza się to cały czas, więc nie mam tych pokus zbyt wiele w ciągu roku.

Upieraj się przy jedzeniu wcześniejszych kolacji

Nikt mnie nie przekona, że jedzenie kolacji o 21 jest zdrowe. Całe moje życie ostatni posiłek jadłam o 19 (przed Dobranocką, a później Faktami) i dobrze się miałam. Kiedy przeczytałam książkę FOOD PHARMACY, okazało się, że mój instynkt dobrze mi podpowiadał. Nie ma nic lepszego dla naszego organizmu niż dwunastogodzinna przerwa w jedzeniu. Dlatego kolacja o 19 i śniadanie o 7 rano są dla mnie idealnym rozwiązaniem.

O wczesne kolacje musiałam stoczyć nie jeden bój z moim francuskim narzeczonym, który kłócił się, że “nie chce jeść jak Amerykanie”. A po kilku latach dał się przekonać, że lepiej jest jeść wcześniej.

Nie zapominaj o polskich « super-foods »

Francuzki nie tyja

Francuskie jedzenie może i jest pyszne i wyrafinowane, ale coraz bardziej stajemy się świadomi tego, że nie jest zdrowe. Sosy na bazie śmietany i masła? Tłuste sery? Duża ilość czerwonego mięsa? Białe pieczywo? To nie są nasi przyjaciele.

Lepiej pamiętać za to o poczciwych polskich produktach, które są zdrowe, smaczne i nie wejdą nam w biodra. Kasze, buraki, kapusta i zupy bez śmietany – to nasi prawdziwi przyjaciele. Warto o nich nie zapominać, nawet jeżeli uwodzić próbują nas zdradliwe francuskie frykasy.

Nie jedz bagietek

Wysoki indeks glikemiczny to jedno, a po drugie bagietki to jedzenie bez wartości odżywczych. Bagietce powiedziałam w moim domu stanowcze “nie”. Ten francuski zwyczaj podjadania chleba do każdego posiłku uważam za pozostałość z dawnych czasów. O wiele łatwiej było przecież wyżywić rodzinę, gdy “zapychała” się chlebem przy posiłku.

Zamiast kupować codziennie bagietkę, wolę od czasu do czasu upiec chleb orkiszowy. A tak naprawdę życie bez chleba jest możliwe, to kwestia przyzwyczajenia.

 

Francuzki nie tyją… a ja TAK.  Szczupła we Francji – czy to się uda? 

 

Prawda jest taka, że życie we Francji to ciągła walka z pokusami. Po kilku latach jestem już bardziej uodporniona na francuskie specjały i potrafię mijać piekarnie bez wpadania do środka i kupowania ciepłych bagietek. Najgorzej mi idzie, kiedy jadę do moich teściów, bo tam codziennie na stole pojawiają się croissanty i inne francuskie smakołyki.

Jestem jednak zadowolona, że udało mi się utrzymać większość moich nawyków żywieniowych, które stosuję od wielu lat. Myślę, że większość emigrantów przeżywa najpierw zachwyt jedzeniem w swoim nowym kraju, a później zaczynamy tęsknić za “domowym” jedzeniem, z którym się wychowaliśmy w dzieciństwie.

Chociaż świat opanowała teoria, że ”Francuzki nie tyją”, to tak naprawdę wiele nawyków żywieniowych Francuzów też nie należy do zdrowych, o czym pisałam tutaj. Najlepiej moim zdaniem dostosować po prostu styl żywienia do naszego stylu życia, a wszyscy będą szczęśliwi – i my, i nasze ciało 🙂

20 thoughts on “Francuzki nie tyją, a Polki tak? Jak być szczuplą, mieszkając we Francji?”

  1. Ja po przyjeździe do Włoch tak nacieszyłam się tymi 3daniowymi lunch’ami, pizzami i makaronami , że przytyłam 10 kg. Ale później wyrobiłam sobie strategię podobną do Twojej. W ciągu tygodnia zdrowe posiłki i sport a w weekend pozwalam sobie na frykasy. I też nie jadam po 19, mój organizm tego nie przyjmuje… Moni, wytrwałsci! Wiem jak trudno oprzeć się pokusom ale d się! 😊

  2. Musimy sie wspierac w tych trudnych chwilach 🙂 Jak jade do Wloch to najchetniej nie wychodzilabym z restauracji, jedzenie jest OBLEDNE. Fajna masz strategie z weekenedem, bo przeciez tez od zycia cos sie nalezy!

  3. KIlka lat temu byłam służbowo przez pięć dni we Francji. Razem z grupą dziennikarzy mieliśmy “załatwione” przez organizatorów wyjazdu restauracje na wszystkie dni i choć nie mogliśmy wybierać pomiędzy lokalami, to uważam, że francuska kkuchnia jest pyszna. Spróbowałam wielu nowych potraw, poznałam nowe smaki. Jednak szokiem były dla mnie skromne śniadania, syte obiady i te kolacje…. O winie już nie wspomnę. Podsumowując – mile wspominam ten wyjazd, ale nie wiem, jak z tymi kolacjami jest na dłuższą metę – czy dałabym radę?

  4. I znowu się okazuje, że jestem mentalną Francuzką bo tak właśnie jem, od poniedziałku do piątku jak najmniej, w weekendy folguję po czym dieta. Lubię chodzić pieszo, kawę i wino też lubię, a glutenu nie jem bo mi nie służy. No muszę w końcu ten Paryż odwiedzić i coś czuję podskórnie, że się sobie spodobamy. Lubię Twojego bloga, pozdrawiam 🙂

  5. Classy Simple Life

    Wspaniały post Moni ! Od lat podziwiam dbające o linię Francuzki i staram się wcielić w życie ich triki z mniejszym lub większym skutkiem 😉 Podzielam Twoje zdanie, że francuska kuchnia jest wyrafinowana, urozmaicona i nie ukrywajmy “bogata w ilość” potraw. Mieszkając przez kilka lat w Kairze polubiłam kuchnię arabską, która niestety nie należy do najzdrowszych a do o jej dietetycznym aspekcie nawet nie wspomnę gdyż takowego nie ma. Kuchnia arabska – egipska jest tłusta, bardzo słodka i słona, poza tym porcje są ogromne co niestety przekłada się na dodatkowe kg 🙁 Obecnie staram się zdrowo odżywiać, ale od czasu do czasu pozwalam sobie na małe odstępstwo – pozdrawiam serdecznie 🙂

  6. Ale Ci zazdroszcze, kuchnia arabska jest przepyszna! Bardzo lubie szykowac rozne dania, chociaz to prawda, ze nie naleza one do tych lekkostrawnych 🙂 Pamietam, ze jak bylam w Egipcie to przez 2 tygodnie utylam 3 kg na samej baklawie 🙂 Prawda jet taka, ze nasza poczciwa polska kuchnia jest czasami najlepszym rozwiazaniem – oczywiscie, gdy dbamy o linie 🙂

  7. Świetny wpis! Bardzo fajne wskazówki, chociaż ja mam trochę inaczej. Całe życie jadłam śniadanie przed 7, kolację do 19, a teraz przestawiłam się na jedzenie śniadanie koło 12, a kolację późnią 21-22 i czuję się o niebo lepiej! Ale każdy ma oczywiście inny organizm i potrzeby 🙂 Dzięki takiemu systemowi jednak nie chodzę głodna, a tak było kiedy jadłam wczesne śniadania i o 22 byłam znów głodna chociaż za mną było już 5 posiłków…

  8. No jasne! Wlasnie w tej ksiazce Food Pharmacy lekarz tlumaczyl, ze najwazniejsze sa dluzsze przerwy pomiedzy posilkami, wiec Twoj sposob – od 21 do 12 jest rowniez polecany. To kwestia organizmu, ja rano lubie zjesc sniadanie, a pozne kolacje powoduja, ze zle spie, jem za duzo (bo jestem glodna juz o 18.30) i ogolnie pozniej zle sie czuje. Sciskam mocno!

  9. z tym chodzeniem mogę być Paryżanką, lubię spacerować 😉 ale jedzenie, czy kąsanie tylko tego, co ma się na talerzu…no cóż trochę katorga

  10. Podoba mi się zasada obżarstwa w weekendy 🙂 Choć muszę przyznać, że ze słodyczami reguła jest taka (u mnie przynajmniej), że jak nie jem, to mnie do nich nie ciągnie. A jak tylko zaczynam jeść, to wpadam w słodyczowy cug, normalnie nie mogę się powstrzymać. W USA słodycze są okropne i jest to wielki plus, natomiast jak pojadę do polskiego sklepu, to nie mogę się powstrzymać żeby nie zrobić zapasów. I zgadza się, “na emigracji” człowiek po jakimś czasie wraca do korzeni, chce swoich smaków i potraw.

  11. Bardzo ciekawy wpis 🙂 U mnie zmorą są właśnie słodkie napoje, bo wiem, że to tylko puste kalorie, ale tak bardzo je lubię. A jeżeli chodzi o tycie – wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.
    Część z zasad, które pokazałaś brzmią bardzo rozsądnie i warto się do nich stosować, ale z niektórymi osobiście się nie zgadzam (np. tylko trzy posiłki dziennie, lepiej jeść mniej, ale częściej).

  12. Anna piekneperfumy

    Ja lubię dobre jedzenie i słodycze to już w ogóle – uwielbiam;). Ale nie lubię tłustych potraw dlatego w sumie jakoś się trzymam;). Ale widzę, że Francuski mają mnóstwo pokus. Pewnie są też tak uczone od małego przez mamy i babcie, aby się nie objadać – to jak widać działa najlepiej.

  13. We Francji jakoś chyba inaczej działa metabolizm, dlatego kobiety tam mieszkające nie tyją 🙂 A tak naprawdę, to my, jako Polacy mamy bardzo tłustą dietę, co odbija się na dodatkowych kilogramach.

  14. Ja jestem jednym z najbardziej spontanicznych „smakoszy” ever. Nigdy nie pilnuję indeksów glikemicznych, nie patrzę na zegarek. Kocham makarony (kasze zresztą tak samo), piwo o smaku malinowo-cytrynowym i słodką kawę… I nigdy nie miałam problemów z wagą. Może dlatego, że jak Francuzki uwielbiam chodzić… i zawsze wybór między samochodem i pieszą wycieczką podejmuję na rzecz chodzenia? Koniecznie w obcasach! (Jestem dość niska i nigdy się z nimi nie rozstaję!;))

  15. Pracowałam kiedyś w paryskiej restauracji i nie zauważyłam żeby Francuzki jadły małe porcje 😉 co mnie frustrowalo, bo ja musiałam się pilnować 😀 myślę, że jednym z sekretów szczupłych sylwetek Frazncuzek jest jadanie posiłków o stałych porach, w tym obiad bardzo wcześnie, a nie tak jak w Polsce dopiero po pracy, późnym popołudniem. Przerwy lunchowe w Polsce nijak się mają do tych francuskich, większość osób je w przelocie i często w stresie jakąś kanapkę i biegnie dalej. We Francji czas jedzenia jest święty, czyli spokój, relaks i delektowanie się jedzeniem, co na pewno nie pozostaje bez wpływu na zdrowie i formę Frzncuzek. 😉 No i ruch, sport to nieodłączny element ich życia. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *