fbpx
Skip to content

Ania, nie Anna : Netflix pokazuje Wyspę Księcia Edwarda bez lukru.

ania z zielonego wzgórza

„Ani z Zielonego Wzgórza” nie trzeba chyba przedstawiać. To jedna z tych książek, która znana jest na całym świecie, a jej liczne adaptacje serialowe i filmowe można było oglądać wielokrotnie w telewizji.

Należę do pokolenia, które wychowało się z książkami Lucy Maud Montgomery, a sobotnie poranki spędzałam w piżamie oglądając na Polsacie filmy z Megan Follows grającą Anię Shirley.

Uwaga! Mój wpis jest kierowany do osób, które znają twórczość Lucy Maud Montgomery. W recenzji    serialu możecie spodziewać się mini-spolierów.

Netflix proponuje nam Anię z Zielonego Wzgórza w wersji dickensowskiej

Sierota Ania Shirley w książce Lucy Maud Montgomery nie ma łatwego życia. Jest “dziewczyną do wszystkiego” w wielodzietnej rodzinie, w której ojciec pociąga regularnie z butelki.

”Jakie ubogie, pozbawione miłości miało to dziecko życie!… Pełne ciężkiej pracy, ubóstwa i sieroctwa! Bo Maryla była dość inteligentna, aby w opowiadaniu dziewczynki umieć czytać pomiędzy wierszami i odgadnąć prawdę.” – Ania z Zielonego Wzgórza. 

Po śmierci przybranego ojca trafia do Domu Sierot i jak sama o sobie mówi ; ”Nigdy dotąd naprawdę nie należałam do nikogo. Ale Dom Sierot to już było najgorsze. Byłam tam tylko cztery miesiące, ale i to wystarcza! Przypuszczam, że pan nigdy nie mieszkał w Domu Sierot, więc nie może sobie wyobrazić, jak tam jest. A to chyba najgorsze, co można sobie wyobrazić!”

Jedak Netflix poszedł o kilka kroków dalej i pokazuje nam dzieciństwo Ani w dramatycznych barwach.

Brutalne są sceny, gdy Ania jest katowana przez swojego przybranego ojca. Jeszcze gorzej wygląda pobyt Ani w Domu Sierot, gdzie jest osaczana i nękana przez grupę dziewczynek. Te sceny przywodziły wręcz na myśl brutalne video, kilka dni temu pokazywane przez media w całej Polsce, na którym dręczono dziewczynę,  albo serial “13 powodów”, o którym pisałam jakiś czas temu.

Ciemne strony wyspy Księcia Edwarda

ania z zielonego wzgórza

Życie serialowej Ani nie jest też idealne, kiedy wreszcie trafia na Zielone Wzgórze. Mieszkańcy Avonlea traktują ją jak brzydkiego podrzutka, obawiają się jej, wyzywają od bezpańskich psów i traktują jak osobę gorszego sortu. Zupełnie inaczej wyglądało życie książkowej Ani Shirley….

“Siedziałam  obok Diany. Ławka nasza stoi tuż przy oknie i możemy spoglądać na Jezioro Lśniących Wód. Jest wiele miłych dziewcząt w szkole, więc podczas południowej pauzy bawiłyśmy się znakomicie. Jak to przyjemnie mieć tyle towarzyszek do zabawy! (…) Ruby Gillis dała mi jabłko, a Zosia Sloane przesłała mi śliczną, czerwoną kartkę z napisem: „Czy mogę odwiedzić cię w domu?” Tillie Boutler zaś pozwoliła mi nosić swój pierścionek z paciorków przez całe popołudnie.” – Ania z Zielonego Wzgórza 

Dramatyczne zwroty akcji

ania z zielonego wzgórza

Twórcy Ani z Zielonego Wzgórza stwierdzili, że akcja na wyspie księcia Edwarda musi być bardziej wartka i obudzić sennych widzów. Dramatyczne są sceny pościgu Mateusza za Anią. W samym Avonlea też dochodzi do tragicznych wydarzeń – płonie dom Ruby Gillys, koleżanki Ani. Kiedy główna bohaterka odwiedza miasto, jej kolega zostaje pobity przez miejscowych opryszków.

Moim zdaniem serial spokojnie mógłby się obyć bez tych dramatów, szczególnie że żaden z nich nie nastąpił w książce. Owszem – na wyspie księcia Edwarda nie żyło się zawsze jak w raju. Jednak nie potrzeba aż tak przerysowanych scen jak te przedstawione w najnowszej Ani.

Trzeba pamiętać, że akcja wszystkich książek o Ani Shirley toczy się na początku XX wieku. Dopiero tom Rilla ze Złotego Brzegu opowiada historię córki Ani, której przyszło spędzić lata młodości w czasach I wojny światowej. Narzeczeni giną na froncie, są brani do niewoli albo wracają jako kaleki.

Rilla: Dzisiaj upływa cztery łata od owej tanecznej zabawy w Latarni Morskiej – cztery lata wojny. Wydaje się, jakby to już trzy razy po cztery łata minęły. Miałam wówczas lat piętnaście, dzisiaj mam dziewiętnaście. Przypuszczałam, że te cztery lata będą jednym pasmem radości, a były one latami wojny, latami smutku i trosk, lecz trzeba ciągle mieć nadzieję, że to wszystko przetrzymamy.  

Dlatego książki o młodości Ani Shirley są pełne spokoju, ciepła i radości. Jej młodość była zupełnie inna niż ta, która przypadła w udziale jej dzieciom – z pokolenia Hemingwaya – nazywanego ”straconym pokoleniem”. I Lucy Maud Montgomery udało się to pokazać w swoich książkach.

Gilbert i Ania: trudna miłość między dwoma sierotami

Zupełnie inaczej niż w książce poprowadzono też wątek Ani i Gilberta. W serialu Netflixa Gilbert jest przystojny i popularny w szkole, co czyni go jeszcze bardziej odległym od Ani – która jest ”brudną sierotą” i “przybłędą”. Na dodatek, dodano również konflikt pomiędzy Anią a innymi dziewczynkami, z których jedna rzekomo od lat kocha się w Gilbercie i ma “do niego prawo”.

ania z zielonego wzgórza

W serialu twórcy tak bardzo chcieli, żeby Gilbert był “miłym chłopcem”, że w końcu stworzyli najnudniejszą postać w całym serialu.

Przystojny, dobry, ujmujący się za słabszymi, grzeczny wobec kobiet, kochany syn, świetny uczeń. Rozumiem, że w XXI wieku ambitne bohaterki serialowe nie zakochują się w nieokrzesanych brutalach, ale czy naprawdę nie można było wtłoczyć w postać Gilberta trochę życia? W książce Gilbert – również przystojny, rozpieszczany przez wszystkich w Avonlea – przechodzi metamorfozę. Książkowa Ania ujmuje Gilberta tym, że nie uśmiecha się bezwolnie jak wszystkie inne dziewczynki, gdy on próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Później przez lata kanadyjski przystojniak musi walczyć najpierw o jej uwagę, później o przyjaźń, a następnie miłość.

“Gilbert Blythe nie przywykł starać się bezskutecznie o to, by któraś z dziewczynek zechciała nań spojrzeć. Musi spojrzeć nań ta czerwonowłosa Ania Shirley o spiczastym podbródku i wielkich oczach, jakich nie miała inna uczennica w całym Avonlea. Nagle wychylił się w stronę przejścia pomiędzy ławkami, pochwycił koniec jednego z długich warkoczy Ani, pociągnął ku sobie i zawołał przenikliwym szeptem: – Patrzcie! Marchewka! Marchewka! – Ania z Zielonego Wzgórza

W serialu zrezygnowano ze sceny, w której Gilbert ciągnie Anię za warkocz, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

Uznano pewnie, że w dobie feminizmu nie warto utrwalać kolejnego stereotypu, w którym dziewczyna tak naprawdę jest zadowolona z tego typu brutalnych zaczepek. Gilbert nazywa więc Anię “marchewką” i dostaje tabliczką w głowę, ale scena jest trochę “wygładzona”.

Na dodatek twórcy serialu stwierdzili, że trzeba za wszelką cenę “zbliżyć” do siebie Anię i Gilberta – czyniąc z tego ostatniego sierotę. Dzięki tym dramatycznym zwrotom w ich życiu, młodzi ludzie będą mogli znaleźć wspólne odniesienia w ich trudnym losie…

Ania z Zielonego Wzgórza w odsłonie feministycznej

ania z zielonego wzgórza

W adaptacji Netxlifa zdecydowano się uwypuklić wątki feministyczne, które zresztą w powieści również są obecne. Ania wykrzykuje do Maryli, że dziewczynki są ta samo dobre jak chłopcy i mogą wykonywać te same prace. W jednym z odcinków dorastające panienki rozmawiają o dojrzewaniu, menstruacji i zmianach, jakie zachodzą w ich ciele. Główna bohaterka ma również kilka ideałów do naśladowania – między innymi swoją opiekunkę Marylę. Serialowa Maryla to nie tylko samotna stara panna, mieszkająca z bratem na odległej farmie. Poznajemy historię jej młodości i tragicznej miłości i poświęcenia dla rodziny.

ania-z-zielonego-wzgorza

Postacią z feministycznym zacięciem jest panna Józefina Barry – bogata i elegancka panna z miasta, która mówi Ani, że :” po pierwsze możesz wyjść za mąż, kiedy na to się zdecydujesz, a po drugie, jeżeli wybierzesz karierę, sama kupisz sobie białą sukienkę i będziesz mogła ją nosić kiedy tylko będziesz miała na to ochotę.”

“Panna Barry jest bardzo intrygującą postacią – jest niezależna, nigdy nie wyszła za mąż i jest moim wzorem do naśladowania” – Ania, nie Anna, produkcja Netflixa

ania-z-zielonego-wzgorza

Żałuję, że do tej pory twórcy serialu pominęli postać nauczycielki, panny Stacey – która była dla Ani kolejnym wzorem do naśladowania i która zainspirowała ją do zostania w przyszłości nauczycielką. Być może poznamy jednak pannę Stacey w kolejnym sezonie netflixowskiej Ani?

Wracając jeszcze do wątków feministycznych uważam, że niepotrzebna jest jednak cała historia, w której Ania gasi pożar w domu swojej koleżanki Ruby. Rozumiem, że chciano udowodnić, że kobieta – szczególnie ta czytająca i miłująca naukę – może być równie odważna jak mężczyźni, ale chyba to trochę naiwne zakładać, że kilkunastoletnia dziewczynka wie lepiej od strażaków, jak ugasić ogień? Przecież ludzie mieszkający na wyspie księcia Edwarda nie byli kompletnymi przygłupami 🙂

Czego zabrakło w netflixowskiej wersji Ani z Zielonego Wzgórza ?

“Ania, nie Anna” nie chce być jedynie kopią słynnej książki i można takie podejście twórców uszanować. Jednak brakuje mi bardzo w nowej wersji humoru, tak przecież obecnego w całej twórczości Lucy Maud Montgomery.  Trochę scen komediowych w tym serialu się pojawia, ale mogłoby ich być o wiele więcej. Na dodatek twórcy “Ani, nie Anny” nie musieliby szukać daleko, bo wszystkie książki Lucy Maud Montgomery są pełne delikatnego humoru, ironicznych opowiastek i śmiesznych momentów. Przecież do historii przeszła scena, w której Ania – marząca o kruczoczarnych włosach – farbuje swoje loki na zielono. A scena, w której nieśmiały Mateusz nie wie, jak kupić sukienkę i wraca do domu z kilogramami ciemnego cukru i niepotrzebnymi grabiami? Pokazano to w serialu, ale moim zdaniem tej scenie daleko jest do oryginału.

ania-z-zielonego-wzgorza

Zabrakło mi w Ani z Zielonego Wzgórza tego humorystycznego dystansu i mrugnięcia okiem do widza, które mieliśmy na przykład w Downtown Abbey. Dramaty również przypadały w udziale całej brytyjskiej arystokracji, ale jednocześnie twórcy znaleźli równowagę pomiędzy tragedią a momentami, w których można było uśmiechnąć się i odprężyć.

Czy nowa produkcja Netflixa przypadła mi do gustu?

Pomimo zmian, które wprowadzono w serialu, uważam, że produkcja jest dobrze zrobiona i na pewno zdobędzie rzesze zwolenników. Wartka akcja, zmiany w historii – to wszystko wprowadzono, żeby serial był bardziej nowoczesny i przemawiał do młodszej publiki.  Na dodatek za produkcję  Netflixowskiej Ani odpowiada Moira Walley-Beckett, którą przecież znamy z mrocznych produkcji tak jak “Breaking Bad”. Nie można było więc oczekiwać, że stworzy lukrowaną laurkę, w której bohaterowie będą recytować wiersze i tańczyć w rytm wesołej muzyki.

Ania, nie Anna z produkcji Netflixa jest po prostu bohaterką na miarę swoich czasów – roku 1903 widzianego z perspektywy roku 2017.

W moim sercu, zawsze – przez sentyment – pierwszeństwo będzie miał film z niezapomnianą Megan Follows, ale nie skreślam z listy serialu Netflixa o bojowniczej Ani. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon serialu, który zapowiadany jest na maj 2018 roku.

 

14 thoughts on “Ania, nie Anna : Netflix pokazuje Wyspę Księcia Edwarda bez lukru.”

  1. Decoupage Martyny

    Zgadzam się z tobą.Dla mnie wersja z Megan będzie zawsze na pierwszym miejscu.A w filmowym Gilbercie zawsze się podkochiwałam. 😀

  2. Uwielbiam Anię. Pomiędzy 11 a 14 rokiem życia przeczytałam chyba wszystkie książki Lucy M. Montgomery (dalej uważam, że seria Pat ze Srebrnego Gaju jest ciekawsza od Ani). Ale ekranizacji Ani nie lubię i z dużym dystansem podchodzę też do tego serialu. Po przeczytaniu Twojej recenzji, widzę, że bardzo słusznie. Nie oglądałam go jeszcze, ale obejrzę, z czystej ciekawości, nie oczekując zbyt wiele 😉

    1. Monika | Paris by Moni

      Ja tez wole Pat! Ksiazki o niej po prostu uwielbialam, mam wrazenie, ze charaktery Judysi, Pat i innych byly bardziej rozwiniete niz w innych ksiazkach Montgomery. Nawet chcialam napisac w artykule, ze szkoda, ze seriale ciagle tylko powielaja historie Ani, zamiast pokazac inne bohaterki.

      1. Szczęśliwa Siódemka

        A ja nie lubię Pat ze względu na łopatologiczną narrację i ciągłe podkreślanie, że Pat tak strasznie nie lubi zmian. Czytałam i mruczałam jednocześnie pod nosem: “no przecież wiem, zauważyłam…”

  3. Szczęśliwa Siódemka

    Z chęcią czytam wszystko, co pisze się na temat tego serialu. Uwielbiam książki Lucy Maud Montgomery, serię o Ani czytałam wiele razy. Zwiastun serialu bardzo mi się podobał, jak i odtwórczyni głównej roli, ale im więcej czytam na ten temat, tym bardziej nie chcę oglądać tego serialu.
    Nie rozumiem, skąd się bierze u kolejnych ekip biorących się za ekranizację prozy LMM ta ciągła potrzeba zmieniania, wymyślania nowych wątków, dodawania nowych barw. Czy te książki nie bronią się same? Nie stanowią wystarczająco atrakcyjnego materiału do ekranizacji? Wiem, że w czasach powstawania filmów z Megan Follows był jakiś problem z prawami autorskimi, że ta ekranizacja nie mogła być w stu procentach wierna, ale teraz już ten problem nie istnieje,

    1. Monika | Paris by Moni

      No wlasnie, bronia sie moim zdaniem jak najbardziej! Bardzo bym chciala zobaczyc ekranizacje Rilli ze Zlotego Brzegu, ta ksiazka zrobila na mnie duze wrazenie, szczegolnie opisy I wojny swiatowej z perspektywy kobiet. Albo ekranizacje “Ani na uniwersytecie” – to chyba jedna z moich ulubionych ksiazek. Jest taka przytulna, opowiada o przyjazni miedzy kobietami i ich dylematach milosnych. A obecna ekranizacja, no coz, trzeba ja po prostu traktowac jako “zainspirowana” tworczoscia Montgomery….

  4. Frederic Honinblost

    Widziałem kawałek, czuję, że to jest dobre, ale mam tak serdecznie dość tych wszystkich adaptacji Anii, bo miałem nieszczęście oglądać je wszystkie za dzieciaka, więc rezygnuję z tego akurat serialu. Nie da się obejrzeć wszystkiego przecież.

    Kuba

  5. Przybijam piątkę, bo dawniej również siedziałam przed telewizorem w piżamie i oglądałam z rodzeństwem przygody Ani na Polsacie 😀 Próbowałam oglądać serial na Netflix, ale coś nie zaiskrzyło, dość ponuro się zapowiadał. Może jeszcze dam kolejną szanse i wrócę do niego, bo aktualnie szukam nowego serialu d oglądania 🙂

    1. Monika | Paris by Moni

      No wlasnie, ten serial jest ponury! A Montgomery przyzwyczaila nas do pieknego, jasnego swiata, w ktorym zdarzaja sie tragedie, ale pomimo tego nadal jest przyjazny… Historia rozwija sie dosyc ciekawie, ale nie mozna oczekiwac, ze bedzie jak w ksiazce….

  6. Nie znam tej nowej ekranizacji, ale kiedyś uwielbiałam serial “Droga do Avonlea”, który jednak był całkiem inny od tego, który opisujesz – ciepły, rodzinny, pełen uroku i pięknych widoków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *